„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to początek tetralogii, analogicznie do pór roku. Czekałam na tę powieść z wielkimi nadziejami w sercu, zafascynowana zarówno okładką jak i intrygującym opisem okładkowym.
Premiera książki była niedawno, bo 27 września 2017 roku, do mnie przybyła z początkiem października, kiedy za oknem szalał wiatr, padał deszcz a zimne powietrze przeszywało każdy cal ciała.
Czy pierwsza część cyklu spełniła moje oczekiwania?
(...)
Czy może jesień zasypała mnie opadającymi liśćmi i kroplami zimnego deszczu?
Życie Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała – dom i rodzinę. Dwadzieścia lat po ślubie wie już jednak, że po napisach „żyli długo i szczęśliwie” nie zawsze jest różowo. Hania czuje się niekochana przez męża, który idealizuje swoją zmarłą pierwszą żonę, a bycie pełnoetatową panią domu zaczyna ją męczyć. Na dodatek dają o sobie znać bolesne sprawy z przeszłości.
Tej jesieni jednak wszystko się zmieni… Czy Hania stawi czoła lękom i zmierzy się z przeszłością?
Czy jej małżeństwo da się jeszcze uratować?
Cztery pory roku – cztery wciągające historie.
„Wszystkie pory uczuć” Magdaleny Majcher to cykl powieści obyczajowych, podejmujących ważne życiowe tematy. Miłość i nienawiść, trudne wybory, przeciwności losu i w końcu upragnione szczęście i spokój – z tym wszystkim spotkają się bohaterowie czterech powieści. A wszystko w rytmie czterech pór roku.
Szczerze nie przepadam z jesienią. Owszem kiedy na dworze świeci słońce, kolorowe liście lecą z drzew, zbieram kasztany, żołędzie, liście i inne dobrodziejstwa tej pory roku. Jednocześnie, nie pałam zachwytem kiedy z nieba leje deszcz, wiatr wieje koszmarnie i czuję wszechogarniające zimno. To zdecydowanie nie moja pora roku.
Niemniej jednak z wielką ciekawością wzięłam w ręce powieść Magdaleny Majcher „Wszystkie pory uczuć. Jesień”.
I tu najpierw zwrócę Waszą uwagę na okładkę. Jest inna niż wszystkie, które do tej pory dotykały moje dłonie. Pozornie nie wyróżnia się, ale zmysł dotyku pobudzany jest fakturą okładki. Jest jak delikatny aksamit, trzymanie tej książki jest niesamowitym doznaniem, przywodzi na myśl bardzo delikatną i pełną ciepła pieszczotę.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to porywający początek historii, o której długo później rozmyślałam.
Październik to idealny miesiąc na tę powieść, zwłaszcza kiedy za oknem pada, a Wy zasiądziecie do niej z kubkiem gorącej herbaty lub kakao, pod puszystym kocykiem.
Pod skromnym tytułem oraz jesienną okładką odnajdziecie bardzo głęboką i pełną realizmu powieść, w której autorka porusza istotne tematy: miłość, śmierć, żałobę, problemy z nastolatkami jak również problemy dzieci wychowujących się w domach dziecka i często wynikające z tego deficyty psychiczne i emocjonalne. Autorka dosadnie ujmuje problemy z jakimi codziennie walczą i nakreśla różne scenariusze ich dorosłego życia, które często nie jest usłane różami.
Magdalena Majcher snuje swoją opowieść lekkim językiem, który tym bardziej do nas trafia, im bardziej zagłębiamy się w fabułę.
Bardzo polubiłam Hanię – jest pod wieloma względami podobna do mnie. Jest udomowiona. Przez męża, przez życie, które w młodości jej nie oszczędzało, przez samą siebie. Dlatego w dużym stopniu potrafiłam się z nią identyfikować. Jej dylematy, kompleksy, obawy i odczucia z ogromną łatwością odnalazłam w sobie. Tym bardziej kiedy postanowiła robić to, co kocha i lubi, poczułam się jakbym spojrzała w lustro.
Książka zawiera sporo przesłań i mądrych rad, które autorka włożyła w usta dwóm innym bohaterkom – pani Róży oraz Renacie. To dwie doświadczone przez życie kobiety, które stały się również moimi przyjaciółkami.
Udzieliły Hannie dwóch zasadniczych rad, które ja wchłonęłam do serca i umysłu: „(…) nie bądź wobec siebie taka krytyczna. Znajdź coś swojego, może niekoniecznie pracę, chociaż nadal uważam, że kobieta powinna mieć nawet kilka marnych, ale własnoręcznie zarobionych groszy na własne wydatki - (…) - Może zamiast pracy znajdź sobie jakąś pasję? Coś, co lubisz robić? (…) Ważne, żebyś miała coś tylko dla siebie.” oraz „Moja babcia zawsze powtarzała: „Facetowi się pokazuje pół duby, nigdy całą”. Musisz mieć kawałek siebie, jakiś mały sekret, coś, o czym będziesz tylko wiedzieć. Zatraciłaś zdrowe proporcje, zrezygnowałaś z siebie na rzecz mężczyzny, a to się nigdy dobrze nie kończy.” „Wszystkie pory uczuć. Jesień” na mnie zrobiły ogromne wrażenie, autorka podeszła do pisania bardzo dojrzale, mówi o trudnych sprawach, a jednocześnie podczas jej czytania człowiek doznaje uczucia ciepła rozchodzącego się po ciele. To ciepło wypływa z mądrości zawartych między wierszami. Osobiście przyznam się Wam, że za sprawą Hani i jej problemów, podczas lektury czułam się tak jakby Magdalena Majcher pisała właśnie o mnie. Z tą różnica, że ja zaczęłam walczyć ze swoim udomowieniem już jakiś czas temu. A główna bohaterka dopiero wkracza na tą trudną i wyboistą drogę. Niemniej jednak, od teraz obie kroczymy tym samym szlakiem ku szczęściu i samozadowoleniu.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to studium ludzkiej psychiki, dojrzewania emocjonalnego oraz radzenia sobie z życiem i w życiu. Kreacje postaci są bardzo ciekawe, dokładne i realistyczne. Mnóstwo ciepła, mnogość emocji i uczuć, przewrotność losu, pragnienia oraz żale – przeplatają się w niej, z taką samą prędkością jak w codziennym naszym życiu, dlatego sądzę, ze wiele z Was odnajdzie w tej lekturze cząstkę siebie.
Ja swoje atomy jesiennych uczuć odkryłam w tej powieści. Wiem, że kwestia udomowienia kobiety jest obecnie coraz częstszym zjawiskiem, nie każdy jednak się do tego przyznaje, nie każdy jeszcze o tym wie.
W powieści zawarta jest też bardzo obszernie tematyka radzenia sobie żałobą, po najbliższej osobie.
Myślę, że żałoba Andrzeja – który nie dał odejść swojej pierwszej żonie – to trochę taka metafora i można ją podciągnąć równie dobrze pod życie w trójkącie z byłą żoną – po rozwodzie. Bardzo często jest to niemała bolączka obecnych żon. Ponieważ żyją one w takim właśnie zaklętym trójkącie – w którym była żona – zmarła czy też żywa – nie daje o sobie zapomnieć i włazi ze swoimi buciorami w naszą teraźniejszość.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher otuliły mnie nadzieją. Sprawiły, że utwierdziłam się w swoich postanowieniach i planach. Zbieram kasztany, liście i celebruję tą moją jesień jako pożegnanie z udomowieniem. Otwieranie drzwi do nowego świata doznań i uczuć...
I właśnie z takim jesiennym akcentem zapraszam Was i gorąco zachęcam do sięgnięcia po pierwszą cześć cyklu o uczuciach, gdyż: „Życie jednak nadal jest tylko życiem, i pewne watki urywają się gdzieś w połowie.” Po tej części – ja zdecydowanie chcę kroczyć ścieżką „Wszystkich pór uczuć”.
Dlatego z ogromną niecierpliwością czekam teraz na ZIMĘ.
Za egzemplarz do recenzji wraz z przepiękną jesienną kartką i autografem oraz zaufanie dziękuję Magdalenie Majcher, a także Wydawnictwu PASCAL.
[link]
Premiera książki była niedawno, bo 27 września 2017 roku, do mnie przybyła z początkiem października, kiedy za oknem szalał wiatr, padał deszcz a zimne powietrze przeszywało każdy cal ciała.
Czy pierwsza część cyklu spełniła moje oczekiwania? (...) Czy może jesień zasypała mnie opadającymi liśćmi i kroplami zimnego deszczu?
Życie Hani to z pozoru bajka. Niepewna siebie dziewczyna z domu dziecka wychodzi za zamożnego i atrakcyjnego wdowca, dostając to, czego nigdy nie miała – dom i rodzinę. Dwadzieścia lat po ślubie wie już jednak, że po napisach „żyli długo i szczęśliwie” nie zawsze jest różowo. Hania czuje się niekochana przez męża, który idealizuje swoją zmarłą pierwszą żonę, a bycie pełnoetatową panią domu zaczyna ją męczyć. Na dodatek dają o sobie znać bolesne sprawy z przeszłości.
Tej jesieni jednak wszystko się zmieni… Czy Hania stawi czoła lękom i zmierzy się z przeszłością?
Czy jej małżeństwo da się jeszcze uratować?
Cztery pory roku – cztery wciągające historie.
„Wszystkie pory uczuć” Magdaleny Majcher to cykl powieści obyczajowych, podejmujących ważne życiowe tematy. Miłość i nienawiść, trudne wybory, przeciwności losu i w końcu upragnione szczęście i spokój – z tym wszystkim spotkają się bohaterowie czterech powieści. A wszystko w rytmie czterech pór roku.
Szczerze nie przepadam z jesienią. Owszem kiedy na dworze świeci słońce, kolorowe liście lecą z drzew, zbieram kasztany, żołędzie, liście i inne dobrodziejstwa tej pory roku. Jednocześnie, nie pałam zachwytem kiedy z nieba leje deszcz, wiatr wieje koszmarnie i czuję wszechogarniające zimno. To zdecydowanie nie moja pora roku.
Niemniej jednak z wielką ciekawością wzięłam w ręce powieść Magdaleny Majcher „Wszystkie pory uczuć. Jesień”.
I tu najpierw zwrócę Waszą uwagę na okładkę. Jest inna niż wszystkie, które do tej pory dotykały moje dłonie. Pozornie nie wyróżnia się, ale zmysł dotyku pobudzany jest fakturą okładki. Jest jak delikatny aksamit, trzymanie tej książki jest niesamowitym doznaniem, przywodzi na myśl bardzo delikatną i pełną ciepła pieszczotę.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to porywający początek historii, o której długo później rozmyślałam.
Październik to idealny miesiąc na tę powieść, zwłaszcza kiedy za oknem pada, a Wy zasiądziecie do niej z kubkiem gorącej herbaty lub kakao, pod puszystym kocykiem.
Pod skromnym tytułem oraz jesienną okładką odnajdziecie bardzo głęboką i pełną realizmu powieść, w której autorka porusza istotne tematy: miłość, śmierć, żałobę, problemy z nastolatkami jak również problemy dzieci wychowujących się w domach dziecka i często wynikające z tego deficyty psychiczne i emocjonalne. Autorka dosadnie ujmuje problemy z jakimi codziennie walczą i nakreśla różne scenariusze ich dorosłego życia, które często nie jest usłane różami.
Magdalena Majcher snuje swoją opowieść lekkim językiem, który tym bardziej do nas trafia, im bardziej zagłębiamy się w fabułę.
Bardzo polubiłam Hanię – jest pod wieloma względami podobna do mnie. Jest udomowiona. Przez męża, przez życie, które w młodości jej nie oszczędzało, przez samą siebie. Dlatego w dużym stopniu potrafiłam się z nią identyfikować. Jej dylematy, kompleksy, obawy i odczucia z ogromną łatwością odnalazłam w sobie. Tym bardziej kiedy postanowiła robić to, co kocha i lubi, poczułam się jakbym spojrzała w lustro.
Książka zawiera sporo przesłań i mądrych rad, które autorka włożyła w usta dwóm innym bohaterkom – pani Róży oraz Renacie. To dwie doświadczone przez życie kobiety, które stały się również moimi przyjaciółkami.
Udzieliły Hannie dwóch zasadniczych rad, które ja wchłonęłam do serca i umysłu: „(…) nie bądź wobec siebie taka krytyczna. Znajdź coś swojego, może niekoniecznie pracę, chociaż nadal uważam, że kobieta powinna mieć nawet kilka marnych, ale własnoręcznie zarobionych groszy na własne wydatki - (…) - Może zamiast pracy znajdź sobie jakąś pasję? Coś, co lubisz robić? (…) Ważne, żebyś miała coś tylko dla siebie.” oraz „Moja babcia zawsze powtarzała: „Facetowi się pokazuje pół duby, nigdy całą”. Musisz mieć kawałek siebie, jakiś mały sekret, coś, o czym będziesz tylko wiedzieć. Zatraciłaś zdrowe proporcje, zrezygnowałaś z siebie na rzecz mężczyzny, a to się nigdy dobrze nie kończy.” „Wszystkie pory uczuć. Jesień” na mnie zrobiły ogromne wrażenie, autorka podeszła do pisania bardzo dojrzale, mówi o trudnych sprawach, a jednocześnie podczas jej czytania człowiek doznaje uczucia ciepła rozchodzącego się po ciele. To ciepło wypływa z mądrości zawartych między wierszami. Osobiście przyznam się Wam, że za sprawą Hani i jej problemów, podczas lektury czułam się tak jakby Magdalena Majcher pisała właśnie o mnie. Z tą różnica, że ja zaczęłam walczyć ze swoim udomowieniem już jakiś czas temu. A główna bohaterka dopiero wkracza na tą trudną i wyboistą drogę. Niemniej jednak, od teraz obie kroczymy tym samym szlakiem ku szczęściu i samozadowoleniu.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher to studium ludzkiej psychiki, dojrzewania emocjonalnego oraz radzenia sobie z życiem i w życiu. Kreacje postaci są bardzo ciekawe, dokładne i realistyczne. Mnóstwo ciepła, mnogość emocji i uczuć, przewrotność losu, pragnienia oraz żale – przeplatają się w niej, z taką samą prędkością jak w codziennym naszym życiu, dlatego sądzę, ze wiele z Was odnajdzie w tej lekturze cząstkę siebie.
Ja swoje atomy jesiennych uczuć odkryłam w tej powieści. Wiem, że kwestia udomowienia kobiety jest obecnie coraz częstszym zjawiskiem, nie każdy jednak się do tego przyznaje, nie każdy jeszcze o tym wie.
W powieści zawarta jest też bardzo obszernie tematyka radzenia sobie żałobą, po najbliższej osobie.
Myślę, że żałoba Andrzeja – który nie dał odejść swojej pierwszej żonie – to trochę taka metafora i można ją podciągnąć równie dobrze pod życie w trójkącie z byłą żoną – po rozwodzie. Bardzo często jest to niemała bolączka obecnych żon. Ponieważ żyją one w takim właśnie zaklętym trójkącie – w którym była żona – zmarła czy też żywa – nie daje o sobie zapomnieć i włazi ze swoimi buciorami w naszą teraźniejszość.
„Wszystkie pory uczuć. Jesień” Magdaleny Majcher otuliły mnie nadzieją. Sprawiły, że utwierdziłam się w swoich postanowieniach i planach. Zbieram kasztany, liście i celebruję tą moją jesień jako pożegnanie z udomowieniem. Otwieranie drzwi do nowego świata doznań i uczuć...
I właśnie z takim jesiennym akcentem zapraszam Was i gorąco zachęcam do sięgnięcia po pierwszą cześć cyklu o uczuciach, gdyż: „Życie jednak nadal jest tylko życiem, i pewne watki urywają się gdzieś w połowie.” Po tej części – ja zdecydowanie chcę kroczyć ścieżką „Wszystkich pór uczuć”.
Dlatego z ogromną niecierpliwością czekam teraz na ZIMĘ.
Za egzemplarz do recenzji wraz z przepiękną jesienną kartką i autografem oraz zaufanie dziękuję Magdalenie Majcher, a także Wydawnictwu PASCAL.
[link]