W haśle pseudonim, nazwa właściwa autorki: Erika Leonard.
Stanowi t. 1 cyklu "Pięćdziesiąt odcieni". T. 2 pt.: Ciemniejsza strona Greya, t. 3 pt.: Nowe oblicze Greya, t. 4 pt.: Grey : pięćdziesiąt twarzy Greya oczami Christiana.
Tytuł oryginału: "Fifty shades of Grey" 2011.
Recenzje:
"O rety", od czego zacząć... Można by przyczepić się do bardzo wielu rzeczy w tej powieści i jeśli ktoś będzie chciał, to znajdzie swój powód, albo dwa. Ja nie przyczepię się do niczego. Treść zdecydowanie lepiej potraktować z przymrużeniem oka, a nie będzie się chciało wypuścić książki z rąk nawet na sekundę. Niestety szum wokół powieści jest mocno przesadzony, sięgnęłam podniecona zasłyszaną plotką i medialną opinią,
(...)ale jak się okazało chyba nie jestem zbyt pruderyjna, po prostu. Za to z rumieńcem na twarzy czekam na kolejne części! Polecam zdecydowanie - relaks i ślęczenie z książką po nocy murowane ;-)
Dla mnie, w telegraficznym skrócie, jest to książka o irytująco naiwnej dziewczynie, która na przemian przewraca oczami, jęczy albo przygryza wargę i czci św. Barnabę (ciekawi mnie jaki odpowiednik pojawiał się w oryginale). Bardzo lubi "jego (czyt. Grey'a)pokaźnych rozmiarów męskość" oraz powtarzać słowo "kuźwa". No i ma przyjaciółkę - mieszkającą w jej głowie - "wewnętrzną boginię", która bardzo lubi w niej tańczyć i uprawiać lekkoatletykę.
(...) Można przeczytać, żeby przekonać się na własne oczy o co tyle szumu.
"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - książka wzbudza dużo kontrowersji. Harlequin w wersji pornografii sado-maso czy książka, która może zmienić podejście kobiet do seksu? Na to pytanie można odpowiedzieć po przeczytaniu.
Książka zaskoczyła mnie negatywnie i nie mam pojęcia dlaczego czytelnicy tak zachwycają się ta lekturą. I tak jak napisała poprzedniczka harlequin w wersji pornografii sado-maso!
Opis Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku.
(...)Plan spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego proponuje kolejne spotkanie.
Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć. Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie,
(...)w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie. Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach… Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony? Czytało się bardzo ciekawie choć momentami było już monotonnie- stwierdzam, że przy seksie głównych bohaterów - kamasutra to pikuś (ha ha). Czyta się fajnie, jak to można określić- książka na odstresowanie się.
E.L. James to autorka trylogii Pięćdziesiąt odcieni, której pierwszym tomem jest Pięćdziesiąt twarzy Greya. Książkę wydała Sonia Draga w 2012 roku. Anastasia Steele zostaje poproszona przez przyjaciółkę o przeprowadzenie wywiadu z bogatym biznesmenem, Christianem Greyem. Ana zgadza się, choć jest onieśmielona tą sytuacją. Mężczyzna okazuje się młodym i przystojnym przedsiębiorcą, który wpada w oko dziewczynie. Po zakończonym wywiadzie Anastasia zastanawia się,
(...)kiedy jeszcze będzie miała okazję spotkać Greya. Niespodziewanie mężczyzna zjawia się w sklepie, w którym pracuje kobieta. Dziewczyna cieszy się na jego widok – pierwszy raz jest zafascynowana osobnikiem płci przeciwnej. Umawiają się na sesję zdjęciową, która wzbogaci artykuł pisany przez przyjaciółkę Any. Jednak na tym nie kończy się ich znajomość – Christian jest zainteresowany dziewczyną i zaprasza ją na kawę. Gdy Anastasia planuje go pocałować, mężczyzna cofa się i ostrzega ją, że nie jest dla niej odpowiednim partnerem. Ana jest wściekła, ale nie może o nim zapomnieć. Kolejne spotkanie jest nietypowe – Christian ratuje ją z opresji przed namolnym kolegą i zabieraj ją do siebie, by mogła odpocząć. Między tą dwójką zaczyna coś iskrzyć, ale ich relacja jest trudna do zdefiniowana. Pierwszoosobowa narracja pozwala poznać myśli Anastasii. Dopełniają one treści, łącząc się z dialogami w dość zabawny sposób – dziewczyna komentuje w głowie zachowania i wypowiedzi swoich rozmówców, głównie Greya. Jest przy tym bardzo autentyczna – często ma wątpliwości, nad którymi rozmyśla, jest ironiczna i niepewna. Nie używa literackiego języka – potrafi przekląć, a jej zdania są bardzo zróżnicowane. Dzięki temu czytelnik odnosi wrażenie, że czyta coś na kształt pamiętnika. Wadą języka jest na pewno nadużywanie wtrącenia „O święty Barnabo”. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że odwołania do świętego pojawiały się też podczas stosunków seksualnych, co bardzo mnie zniesmaczyło. Książka opowiada o dość nietypowym związku między młodą absolwentką literatury a biznesmenem. Z jednej strony ich relacja to głównie seks, a z drugiej krążą wokół siebie nie tylko przez pożądanie i namiętność, która ich łączy. Znajomi widzą, że jest między nimi coś więcej niż relacja czysto fizyczna. Trudno jednak odnaleźć to w tekście – owszem, Ana opowiada o swojej fascynacji Greyem, ale z ich rozmów nie można stwierdzić jednoznacznie czy się kochają, czy tylko się sobą interesują. Brakowało mi dokładnego określenia tych uczuć. Pięćdziesiąt twarzy Greya to jedna z tych książek, które przez wiele miesięcy budzą zainteresowanie. W tym przypadku jest to spowodowane doborem tematu. To nie zwykły erotyk, w którym wymyślne pozycje seksualne mogą doprowadzić czytelniczki do uderzeń gorąca. To przede wszystkim książka o BDSM – relacji seksualnej, która nie dotyczy większości społeczeństwa. Wiele osób może uznać to za dewiację. W powieści zostało to przedstawione dość dziwnie – Ana, chcąc dogodzić Greyowi, pozwala się poniżać, bić i wiązać. Wszystko to jednak nie jest dla niej upokarzające. Dziewczyna nie widzi w tym zbyt wielkiego problemu – owszem, miewa chwilowe wątpliwości, ale nie oznacza to, że nie jest ciekawa tej relacji. Na dodatek partnerów łączy umowa prawna, która ma na celu uchronienie Greya przed ewentualnymi nieprzyjemnościami, ale z drugiej strony pokazuje dość dobitnie rolę kobiety w tym związku. Ogólnie książkę czyta się naprawdę szybko. Czytelnik chce dowiedzieć się, czy Ana zgodzi się na propozycję Greya i jak rozwinie się ich związek. Niestety, momentami powieść była bardzo monotematyczna. Między scenami łóżkowymi para nie rozmawiała ze sobą zbyt wiele, a jeśli już to głównie o tym, jak będą się dalej zabawiać. Brakowało mi opisu psychicznej więzi między nimi. Wszystko wyglądało dość powierzchownie, a niektóre opisy seksu były bardzo do siebie podobne, skonstruowane według jednego schematu. Książka nie przekonała mnie do siebie. Postacie były nierealistyczne, choć faktycznie da się je porównać z tymi ze Zmierzchu. Jedynym szokującym momentem w powieści może być umowa, którą zawarli między sobą bohaterowie. Polecam tym, którzy chcą przekonać się, o co tyle szumu. Książka jest średnia, ale już wiem, na czym polega jej fenomen – do tej pory nie poznałam lektury, która opowiadałaby o tego typu związku. Jeśli lubicie erotyki, może wam się spodobać.
Dostałam tę książkę, przeczytałam bo lubię mieć własne zdanie na temat, który jest głośny. Ani mnie nie porwała, ani nie odrzuciło. Nie rozumiem jednak fenomenu jej popularności. Na kolejne części się jednak nie skuszę bo jest tyle świetnych książek do przeczytania, że brakuje czasu.
Beznadziejna,szkoda czasu
Bardzo trudno było mi uwierzyć w opisaną w tej książce historię. Tak, tak... wiem... fikcja literacka. Ale oparta na życiu, które jakoś nie dawało mi się w żaden sposób zmieścić w ramy prawdziwego życia. Naiwność i "dziewiczość" głównej bohaterki irytowała mnie. Nie skusiłam się na kolejne tomy.
Książka bardzo przeciętna. Znakomitą większość powieści stanowią opisy scen seksualnych, które w pewnym momencie zaczynają po prostu nużyć czytelnika.
Książka dla kobiet marzycielek/romantyczek, robi duże rażenie, osobiście ją wchłonęłam, niesamowita.. szczególnie pierwsza część.
A mnie się bardzo podobała.Niezła odskocznia od codziennego życia.
książkę bardzo fajnie się czyta ,wciagająca
Zacznę dziś od małego zarysu książki. Jak już zauważyliście na pewno notkę od wydawnictwa, książka jest o parze ludzi. O Anie – młodej studentce, i o Christianie – młodym, czarującym multimiliarderze. Anastasia poznaje Greya tylko i wyłącznie dzięki swojej przyjaciółce Kate, i jej chorobie. Zła, a w zasadzie wściekła udaje się na wywiad z człowiekiem, o którym nawet nie słyszała, więc co za tym idzie nie wie co ją czeka na miejscu w które zmierza.
(...)( Właściwie nie wiem, co wam dalej mam powiedzieć, bo osobiście uważam za zbrodnie streszczanie książki.) Spodziewa się na miejscu dorosłego praktycznie starszego mężczyzny który będzie co najmniej po czterdziestce, a zastaje cudownego, charyzmatycznego, ogromnie przystojnego młodzieńca, który ma zaledwie kilka lat więcej od niej i jest wręcz perfekcyjny… No właśnie i tu się zaczyna cały przełom książki. Z czasem rozwinięcia się akcji ukazuje nam się Christian, który za gorsz nie jest perfekcyjny tylko posiada wiele wad i na dodatek jest apodyktyczny i wszystko chce kontrolować. Jednak za tym kryje się coś więcej – Grey jest prawdę mówiąc fetyszystą, mężczyzną, który uwielbia perwersje. Nie zaznał on tak naprawdę zwykłego seksu – nie poznał, co to znaczy „kochać się”, seks określał „pieprzeniem” dopóki nie poznał Anastasi, która oczarowała go, przez którą zaczęły w jego życiu robić się zmiany. Jednak żeby czytelnik się nie znudził za szybko nie jest to coś co dzieje się od tak tylko stopniowo, z uporem. Młodą dziewczynę strasznie ciągnie do mrocznego rycerza jednak z drugiej strony czuje pewną rezerwę i obawia się, ponieważ obydwoje oczekują czegoś innego od „związku”. Mimo wszystko Anastasia zgadza się na propozycje Mrocznego rycerza… Tymczasem parę słów ode mnie na temat książki i tzw. jej fenomenu, ale również ogromu porównań do „zmierzchu” (które swoją ogromnie mnie bawią) co za tym idzie zacznę właśnie od tego. Nie mogę zrozumieć tego porównania, ani ludzi którzy je widzą, no bo okey nie oszukujmy się „zmierzch” jest książką dla kobiet – lekką, przyjazną do czytania, ukazującą w dużej mierze jak ważna jest miłość i posiadanie „tego kogoś” w swoim życiu, ale jak i również wiele ludzie znaczą dla drugiej osoby. Jednak tutaj nie mogę się dopatrzeć żadnych podobieństw tej książce do sagi, chyba że jedynie mówimy o tym iż jest to książka pisana pod kobiety, gdyż 50 twarzy Greya jest jedną z wielu powieści – literatury erotycznej. Chyba, że chodzi właśnie o tą młodziutką Anastasie z kompleksami i porównują ją do Beli, bo tylko wyłącznie czytelnicy Greya znają właśnie „sagę zmierzch” i nie wiedzą, że taki motyw przejawia się w ogromie powieści. Oczywiście jako, że jest to dla kobiety erotyk musiał zaistnieć jakiś romans (no i nie okłamujmy się – mega przystojniak w nim). Kolejnym dla mnie absurdem jest „fenomen” tej książki, ponieważ nazywają ją przełomem w literaturze czy czymś niespotykanym czy jeszcze czymś świeżym dla literatury czy bóg wie jeszcze czym. To absurd! Jasne, owszem jest to coś nowego, ale tylko i wyłącznie dla ludzi, którzy nigdy nie sięgnęli do tego typu literatury, a tą powieść odkryli tylko dzięki ogromnej reklamie wydawnictw. Również ten motyw wypowiedzi czytelników „świeżości” zawdzięczamy właśnie temu, że wydawnictwo tak doskonale rozpromowało książkę. Dodam również a propos tego „fenomenu” to iż ogromnie bawią mnie dziewczyny w wieku 13-16 lat, które jarą się tak strasznie, a wręcz ogromnie tą książka, a większość nawet nie wie do czego służą przedmioty znajdujące się w pokoju „uciech” Christiana. Sądzę, że zamiarem autorki było napisać książki, które się dobrze sprzedadzą, co z tym się wiąże, że będą lekkie i przyjemne do czytania dla czytelników, i tak się otóż stało, (bo nie okłamujmy się tak książka nie ma nas niczego nauczyć, ani nam coś pokazać – ona nas ma zabawić, poruszyć wyobraźnie i pokazać, że ludzie mają różne upodobania erotyczne) po mimo tego, iż moim zdaniem język książki jest fatalny. Fajnie, że autorka pisze z poziomu głównej postaci-, czyli Anastasi, ale ten styl wypowiedzi jest w stylu relacjonowania czegoś, a nie powieści. Zdaje sobie sprawę, że właśnie ten język może w dużej mierze odrzucić, ale z drugiej strony wpływa na czytelnika w ten sposób, że dosłownie się tą książkę połyka. Mogę wam również z czystym sumieniem powiedzieć, że książka jest godna polecenia (i mówi wam to osoba, która miała ogromne obiekcje do książki na początku, i generalnie jej czytania. Haha!). Muszę wam również powiedzieć, że nie jest to książka dla feministek, ponieważ właśnie (sam) Grey jest człowiekiem, który na początku uwłacza tak naprawdę kobiecie swoja ”umową”, a raczej „umowami”, które określają właśnie jego stosunki z kobietami, jak i również nazywaniem „partnerek” „uległymi”, a siebie samego ich „panem” . No i cóż na sam koniec powiem to, że iż jako jest to książka z półki literatury erotycznej spodziewajcie się po niej ogromu seksu!
Książka polecona przez kilka osób. Dziewczyny zachwycały się całą trylogią. Przyznaję, że opis tej książki raczej mnie zniechęcił. Erotyk, romansidło... to nie dla mnie. Dostałam jednak całą trylogię w prezencie, więc zdecydowałam się przeczytać i sprawdzić dlaczego jest takim bestselerem, choć na początku czytania nie mogłam tego zrozumieć. Ostatecznie - nie żałuję! Co prawda pierwsza część jest dość ciężka.
(...) Najgorsza chyba z całej trójki, ale to wcale nie znaczy, że jest zła! Erotyk? Owszem, ale dla mnie był to przede wszystkim ciekawy przypadek psychologiczny - zarówno tytułowego Greya, jak i jego wybranki. Książkę szybko i dobrze się czyta, napisana przystępnym językiem. W niecały miesiąc przeczytałam całą sagę. Druga część najlepsza, trzecia też całkiem dobra. Koniecznie trzeba przeczytać kolejne części - tłumaczą źródło 50 odcieni Greya. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie.
Ciekawa i bardzo wciągająca, nie idzie się od mniej oderwać
Jeżeli czyta się ją, dla samej przyjemności czytania, to faktycznie jest w pewnym sensie wciągająca, chociaż rzeczywiście sceny erotyczne zaczynają w pewnym momencie nudzić i pod koniec drugiej i trzeciej części, właściwie zaczęłam je pomijać. Niemniej jednak samą książkę czyta się dobrze.
Tej książce mówię NIE. z wielu względów. Bo to jest czytadło naciągane i kompletnie nieprawdziwe. Nie ma nic wspólnego z życiem i realiami. On milioner, nigdy nie pracuje. Ona dziewuszka, studentka, ambitna lubiąca ksiązki, skromna. I na tym można poprzestać, bo to jest typowe tło USA, które ma złapać czytelniczki. A te marzą i wyobrażają sobie siebie. Do tego dochodzi sex w każdej postaci i ubezwłasnowolnienie. On chce ją mieć na wyłączność,
(...)daj jej telefon i laptop i kontroluje wszystko i zawsze. Trzy części tej powieści to tylko kopiowanie 1 tomu i rozwijanie bujnej wyobraźni autorki, która zmierza donikąd. Absurdalna, głupia i nijaka. Pusta, ot co. I wiem, że się narażę wielu fankom - panów jest niewiele, ale takie jest moje zdanie na temat "50 twarzy".
Przeczytałam książke długo, długo po tym jak sie ukazała w księgarniach i górowała na pierwszych miejscach list. Szczerze powiem, że nie żałuję. Każdy ma marzenia i ta ksiażka porywa w taki swiat marzeń o ciekawym pożyciu seksualnym
Pierwsza cześć jak i pozostałe dla mnie super fajne. Wciągająca i każdą wolną chwilę chce się czytać ! Drugiej takiej dobrej trylogii jeszcze nie znalazłam :((
W końcu nadszedł ten dzień, gdy zdecydowałam się sięgnąć po "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że kiedykolwiek przeczytam tę książkę, nawet kiedy ją wypożyczyłam, nie wiedziałam do końca, czego powinnam się spodziewać. Z odwrotu książki bije napis: "KOBIETY NA JEJ PUNKCIE SZALEJĄ, MĘŻCZYŹNI WIELE ZAWDZIĘCZAJĄ, BIBLIOTEKI APELUJĄ, BY WYCOFAĆ JĄ Z OBIEGU, A POWIEŚĆ SPRZEDAJE SIĘ W TEMPIE EGZEMPLARZA NA MINUTĘ.
(...)" Ale kicz- pomyślałam na widok tej nieco zbyt podniosłej reklamy. Cóż, jeśli chodzi o fabułę, to jest ona dość prosta i myślę, że większości z was chociaż pobieżnie znana: Anastasia Steel- 21-letnia studentka literatury, na prośbę swojej przyjaciółki, przeprowadza wywiad z 27-letnim przedsiębiorcom i ofiarodawcom uczelni Anastasii- Christianem Greyem. Dziewczyna jest zafascynowana mężczyzną, a kiedy zjawiając się w jej pracy, proponuje kolejne spotkanie, ta jest przeszczęśliwa, jednak szybko okazuje się, że zniewalająco przystojny miliarder ma swoje mroczniejsze oblicze: Jest pochłonięty pragnieniem kontrolowania wszystkiego i wszystkich, a ich znajomość chce kontynuować na własnych, dość zaskakujących dla dziewczyny warunkach i powoli, krok po kroku wprowadza ją w swój świat, w świat BDSM, a dziewczyna musi podjąć decyzję, czy chce tak żyć. Autorka "Pięćdziesięciu twarzy Greya" nigdy nie kryła swojej inspiracji "Zmierzchem"- Stephenie Meyer i od pierwszych stron widać tę fascynację. Główni bohaterowie są niemal dokładnym odzwierciedleniem Belli i Edwarda. Anastasia- młoda dziewczyna, uwielbiająca klasyczną literaturę angielską, jest kompletnie niezdarna i sama jeszcze nie odkryła swojej kobiecości- istna Bella Swan. Jeśli zaś chodzi o Christiana, jest niezwykle tajemniczym, majętnym i przystojnym mężczyzną, wzbudzającym zachwyt płci przeciwnej, a przy tym wbrew pozorom niesamowitym dżentelmenem-niczym Edward Cullen. Może z tym małym wyjątkiem, że Grey nie jest wampirem;) Pierwsza rzecz, jaka od pierwszych stron rzuca się w oczy to język. Autorka pisze bardzo prosto, chwilami aż za prosto, ponadto używa czasu teraźniejszego, co jest raczej rzadko spotykane (przynajmniej ja zazwyczaj spotykam się w powieściach z zastosowaniem czasu przeszłego). Początek książki mnie rozbawił. Bohaterowie wydawali mi się tak oderwani od rzeczywistości, że aż zabawni, dopiero później zdałam sobie sprawę, że oni zachowują się tak przez całą książkę, jednak przez większą część całkiem nieźle się bawiłam, choć chyba niekoniecznie tak, jak życzyłabym sobie tego autorka, gdyż dla mnie była to raczej przygoda czytelnicza pod hasłem: "Tak głupie, że aż śmieszne". Anastasia zachowuje się jak nastolatka, którą kieruje burza hormonów, więc gdy uświadomiłam sobie, że ona jest w moim wieku pomyślałam tylko "O matko!" Kilka razy naprawdę miałam ochotę potrząsnąć tą dziewczyną, bo w gruncie rzeczy, ona nie jest głupia: wrażliwa, inteligentna, błyskotliwa i bardzo uczuciowa jednak sprawia wrażenie wyjątkowo zagubionej. Skomplikowana relacja, w którą się wplątała, jest ponad jej siły, a apodyktyczny charakter Christiana tylko pogłębia jej niepewność. Przez pierwsze 100 stron nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to taka bajeczka dla 13-latek o wzajemnym przyciąganiu i motylach w brzuchu, jednak później przeraził mnie fakt, że po tę książkę bardzo chętnie sięgają gimnazjaliści (czy raczej gimnazjalistki). Sama chwilami siedziałam z szeroko otwartymi ustami i nie mogłam wyjść z szoku. I nie mam na myśli opisów zbliżeń bohaterów, a raczej całą relację między nimi. Najbardziej zirytował mnie fragment, kiedy autorka zwala winę za naiwność Anastasii na książki! Tak, tak, dobrze widzicie. Bo gdyby Anastasia nie czytała tylu romantycznych historii, to nie miałaby tak wypaczonego wyobrażenia na temat miłości i zainteresowałaby się zwyczajnym mężczyzną, a nie dziwacznym Christianem Greyem. Powiem wam, że gdy o tym czytałam, pierwszy raz w życiu miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno:) Ale jest też pozytywny aspekt tej książki, a jest nim zakończenie. Czytając "Pięćdziesiąt twarzy Greya" nie miałam zamiaru sięgać po kolejną część, ale zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło (i to pozytywnie!) i sprawiło, że chcę przekonać się jak autorka zamierza to dalej rozegrać. Kiedy na swojej stronie na Facebook'u poprosiłam o opinie na temat tej pozycji, jedna z dziewczyn napisała, że z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" jest jak z Disco Polo, że niby nikt nie lubi a każdy zna. I chyba właśnie tak jest. Ciągle nie mogę zrozumieć fenomenu tej książki, dlaczego tak chętnie sięgają po nią kobiety na całym świecie? Od nastolatki do 50-cio latki? Miałam nadzieję, że przeczytanie jej pozwoli mi to zrozumieć, niestety tak się nie stało. Cóż... coś w tej książce jest, choć nie mam pojęcia co, ale jeśli te miliony kobiet mają przeczytać "Pięćdziesiąt twarzy Greya", albo nie przeczytać nic, to zdecydowanie wolę by sięgnęły po Greya. Swoją drogą to zadziwiające, że E. L. James udało się zdziałać to, co nie udało się tysiącom kampanii społecznościowych- nakłoniła do czytania osoby, które praktycznie nie czytają w ogóle. I za to należą jej się wielkie brawa. Jednak nie polecam tej książki osobom pruderyjnym:)
Skuszona opiniami na temat tej sagi przeczytałam wszystkie części, nawet tę ostanią Greay i nadal zastanawiam się co jest fenomenem tej książki??? Czyta się szybko, lekko i przyjemnie i chyba tyle... Fabuła nijaka, banalna,bardzo przewidywalna...
Tragedia... Jak tak ma wyglądać literatura współczesna dla kobiet, to ja dziękuję. Nie jestem osobą pruderyjną, ale to co zawarła autorka w tej "powieści" jest dla mnie zwyczajnie czymś chorym... Jakieś seksistowskie dyrdymały. Szczerze mówiąc jest mi wstyd, że sięgnęłam po tą książkę.... Ale zrobiłam to ze zwykłej CIEKAWOŚCI. Uwłaczające jest dla mnie to, że tak wiele kobiet jest nią zachwyconych... MASAKRA...
Skusiłam się na przeczytanie ale żałuję... Główna bohaterka głównie wkurza swoją bezsilnością i głupotą. Naprawdę nie rozumiem fenomenu tej książki.
Kompletny gniot. Historia sama w sobie nie jest taka zła. Jednakże Pani James powinna mieć sądowy zakaz pisania. Grafomania w dokładnym znaczeniu tego słowa.
Książka to tragedia. Tak naiwnej, słabej książki, z dialogami jak z telenowel, dawno nie czytałem.
Duże podobieństwo do Zmierzchu. TEn sam temat przewodni - szara myszka i bogaty, nieziemsko przystojny facet. Konflikt - jak być z kimś z kim być się nie da, ile można zrobić dla kogoś kto jest idealny ale ma jedną wadę, która przekreśla wszystko. Edward był wampirem, który chetnie zjadłby Belle, a Grey po prostu lubi spuścic Anastazji porządne manto ;) Ot i cała historia. Dla wyrobienia własnego zdania polecam każdemu w wieku +18 :)
:) ciekawa
Książka zdecydowanie lepsza niż film:)
Książka, która ukazuje jak niewiele potrzeba aby zauroczyć się drugą osobą. Jak silne jest przyciąganie między dwojgiem dorosłych ludzi. Jak jedno spojrzenie wystarczy, aby ktoś przepadł. Książka pełna namiętności, seksu a przy tym o wielkim uczuciu. Zrodzonym tak szybko, a pozostającym na zawsze.
W końcu mogę porównać całość książek do całości filmów i mogę powiedzieć że książki są niesamowite, a film to już fajne, ale tak wiele rzeczy zostało ominiętych.
Wciaga i uświadamia, że nie jedna kobieta myśli o takim Kristianie ...
Można przeczytać dla rozrywki, ale nie ma co oczekiwać rewelacji.. Styl żenujący. Bohaterowie żenujący, a zwłaszcza bohaterka. Nie wierzę, że kobiety to czytają z rumieńcami na twarzy. Chyba że z rumieńcami zażenowania.Oczekiwałam prawdziwej tragedii, a dostałam zwykły romans z niecodziennymi upodobaniami pana Greya. Bohaterka trochę głupia, ale dało się wytrzymać. Więcej hałasu niż to warte.
Zapraszam do posłuchania na YouTube (ok 1 min): https://www.youtube.com/watch?v=6hyfwGNHAMA Lub do przeczytania: https://pandunia.pl/piecdziesiat-twarzy-greya-recenzja-ksiazki-e-l-james/
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.0 (2024-10-16)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Można przeczytać, żeby przekonać się na własne oczy o co tyle szumu.
Harlequin w wersji pornografii sado-maso czy książka, która może zmienić podejście kobiet do seksu? Na to pytanie można odpowiedzieć po przeczytaniu.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, (...) w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach… Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?
Czytało się bardzo ciekawie choć momentami było już monotonnie- stwierdzam, że przy seksie głównych bohaterów - kamasutra to pikuś (ha ha). Czyta się fajnie, jak to można określić- książka na odstresowanie się.
Anastasia Steele zostaje poproszona przez przyjaciółkę o przeprowadzenie wywiadu z bogatym biznesmenem, Christianem Greyem. Ana zgadza się, choć jest onieśmielona tą sytuacją. Mężczyzna okazuje się młodym i przystojnym przedsiębiorcą, który wpada w oko dziewczynie. Po zakończonym wywiadzie Anastasia zastanawia się, (...) kiedy jeszcze będzie miała okazję spotkać Greya. Niespodziewanie mężczyzna zjawia się w sklepie, w którym pracuje kobieta. Dziewczyna cieszy się na jego widok – pierwszy raz jest zafascynowana osobnikiem płci przeciwnej. Umawiają się na sesję zdjęciową, która wzbogaci artykuł pisany przez przyjaciółkę Any. Jednak na tym nie kończy się ich znajomość – Christian jest zainteresowany dziewczyną i zaprasza ją na kawę. Gdy Anastasia planuje go pocałować, mężczyzna cofa się i ostrzega ją, że nie jest dla niej odpowiednim partnerem. Ana jest wściekła, ale nie może o nim zapomnieć. Kolejne spotkanie jest nietypowe – Christian ratuje ją z opresji przed namolnym kolegą i zabieraj ją do siebie, by mogła odpocząć. Między tą dwójką zaczyna coś iskrzyć, ale ich relacja jest trudna do zdefiniowana.
Pierwszoosobowa narracja pozwala poznać myśli Anastasii. Dopełniają one treści, łącząc się z dialogami w dość zabawny sposób – dziewczyna komentuje w głowie zachowania i wypowiedzi swoich rozmówców, głównie Greya. Jest przy tym bardzo autentyczna – często ma wątpliwości, nad którymi rozmyśla, jest ironiczna i niepewna. Nie używa literackiego języka – potrafi przekląć, a jej zdania są bardzo zróżnicowane. Dzięki temu czytelnik odnosi wrażenie, że czyta coś na kształt pamiętnika.
Wadą języka jest na pewno nadużywanie wtrącenia „O święty Barnabo”. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że odwołania do świętego pojawiały się też podczas stosunków seksualnych, co bardzo mnie zniesmaczyło.
Książka opowiada o dość nietypowym związku między młodą absolwentką literatury a biznesmenem. Z jednej strony ich relacja to głównie seks, a z drugiej krążą wokół siebie nie tylko przez pożądanie i namiętność, która ich łączy. Znajomi widzą, że jest między nimi coś więcej niż relacja czysto fizyczna. Trudno jednak odnaleźć to w tekście – owszem, Ana opowiada o swojej fascynacji Greyem, ale z ich rozmów nie można stwierdzić jednoznacznie czy się kochają, czy tylko się sobą interesują. Brakowało mi dokładnego określenia tych uczuć.
Pięćdziesiąt twarzy Greya to jedna z tych książek, które przez wiele miesięcy budzą zainteresowanie. W tym przypadku jest to spowodowane doborem tematu. To nie zwykły erotyk, w którym wymyślne pozycje seksualne mogą doprowadzić czytelniczki do uderzeń gorąca. To przede wszystkim książka o BDSM – relacji seksualnej, która nie dotyczy większości społeczeństwa. Wiele osób może uznać to za dewiację. W powieści zostało to przedstawione dość dziwnie – Ana, chcąc dogodzić Greyowi, pozwala się poniżać, bić i wiązać. Wszystko to jednak nie jest dla niej upokarzające. Dziewczyna nie widzi w tym zbyt wielkiego problemu – owszem, miewa chwilowe wątpliwości, ale nie oznacza to, że nie jest ciekawa tej relacji. Na dodatek partnerów łączy umowa prawna, która ma na celu uchronienie Greya przed ewentualnymi nieprzyjemnościami, ale z drugiej strony pokazuje dość dobitnie rolę kobiety w tym związku.
Ogólnie książkę czyta się naprawdę szybko. Czytelnik chce dowiedzieć się, czy Ana zgodzi się na propozycję Greya i jak rozwinie się ich związek. Niestety, momentami powieść była bardzo monotematyczna. Między scenami łóżkowymi para nie rozmawiała ze sobą zbyt wiele, a jeśli już to głównie o tym, jak będą się dalej zabawiać. Brakowało mi opisu psychicznej więzi między nimi. Wszystko wyglądało dość powierzchownie, a niektóre opisy seksu były bardzo do siebie podobne, skonstruowane według jednego schematu.
Książka nie przekonała mnie do siebie. Postacie były nierealistyczne, choć faktycznie da się je porównać z tymi ze Zmierzchu. Jedynym szokującym momentem w powieści może być umowa, którą zawarli między sobą bohaterowie.
Polecam tym, którzy chcą przekonać się, o co tyle szumu. Książka jest średnia, ale już wiem, na czym polega jej fenomen – do tej pory nie poznałam lektury, która opowiadałaby o tego typu związku. Jeśli lubicie erotyki, może wam się spodobać.
Nie mogę zrozumieć tego porównania, ani ludzi którzy je widzą, no bo okey nie oszukujmy się „zmierzch” jest książką dla kobiet – lekką, przyjazną do czytania, ukazującą w dużej mierze jak ważna jest miłość i posiadanie „tego kogoś” w swoim życiu, ale jak i również wiele ludzie znaczą dla drugiej osoby. Jednak tutaj nie mogę się dopatrzeć żadnych podobieństw tej książce do sagi, chyba że jedynie mówimy o tym iż jest to książka pisana pod kobiety, gdyż 50 twarzy Greya jest jedną z wielu powieści – literatury erotycznej. Chyba, że chodzi właśnie o tą młodziutką Anastasie z kompleksami i porównują ją do Beli, bo tylko wyłącznie czytelnicy Greya znają właśnie „sagę zmierzch” i nie wiedzą, że taki motyw przejawia się w ogromie powieści. Oczywiście jako, że jest to dla kobiety erotyk musiał zaistnieć jakiś romans (no i nie okłamujmy się – mega przystojniak w nim).
Kolejnym dla mnie absurdem jest „fenomen” tej książki, ponieważ nazywają ją przełomem w literaturze czy czymś niespotykanym czy jeszcze czymś świeżym dla literatury czy bóg wie jeszcze czym. To absurd! Jasne, owszem jest to coś nowego, ale tylko i wyłącznie dla ludzi, którzy nigdy nie sięgnęli do tego typu literatury, a tą powieść odkryli tylko dzięki ogromnej reklamie wydawnictw. Również ten motyw wypowiedzi czytelników „świeżości” zawdzięczamy właśnie temu, że wydawnictwo tak doskonale rozpromowało książkę. Dodam również a propos tego „fenomenu” to iż ogromnie bawią mnie dziewczyny w wieku 13-16 lat, które jarą się tak strasznie, a wręcz ogromnie tą książka, a większość nawet nie wie do czego służą przedmioty znajdujące się w pokoju „uciech” Christiana.
Sądzę, że zamiarem autorki było napisać książki, które się dobrze sprzedadzą, co z tym się wiąże, że będą lekkie i przyjemne do czytania dla czytelników, i tak się otóż stało, (bo nie okłamujmy się tak książka nie ma nas niczego nauczyć, ani nam coś pokazać – ona nas ma zabawić, poruszyć wyobraźnie i pokazać, że ludzie mają różne upodobania erotyczne) po mimo tego, iż moim zdaniem język książki jest fatalny. Fajnie, że autorka pisze z poziomu głównej postaci-, czyli Anastasi, ale ten styl wypowiedzi jest w stylu relacjonowania czegoś, a nie powieści. Zdaje sobie sprawę, że właśnie ten język może w dużej mierze odrzucić, ale z drugiej strony wpływa na czytelnika w ten sposób, że dosłownie się tą książkę połyka. Mogę wam również z czystym sumieniem powiedzieć, że książka jest godna polecenia (i mówi wam to osoba, która miała ogromne obiekcje do książki na początku, i generalnie jej czytania. Haha!). Muszę wam również powiedzieć, że nie jest to książka dla feministek, ponieważ właśnie (sam) Grey jest człowiekiem, który na początku uwłacza tak naprawdę kobiecie swoja ”umową”, a raczej „umowami”, które określają właśnie jego stosunki z kobietami, jak i również nazywaniem „partnerek” „uległymi”, a siebie samego ich „panem” . No i cóż na sam koniec powiem to, że iż jako jest to książka z półki literatury erotycznej spodziewajcie się po niej ogromu seksu!
Drugiej takiej dobrej trylogii jeszcze nie znalazłam :((
Z odwrotu książki bije napis: "KOBIETY NA JEJ PUNKCIE SZALEJĄ, MĘŻCZYŹNI WIELE ZAWDZIĘCZAJĄ, BIBLIOTEKI APELUJĄ, BY WYCOFAĆ JĄ Z OBIEGU, A POWIEŚĆ SPRZEDAJE SIĘ W TEMPIE EGZEMPLARZA NA MINUTĘ. (...) " Ale kicz- pomyślałam na widok tej nieco zbyt podniosłej reklamy.
Cóż, jeśli chodzi o fabułę, to jest ona dość prosta i myślę, że większości z was chociaż pobieżnie znana: Anastasia Steel- 21-letnia studentka literatury, na prośbę swojej przyjaciółki, przeprowadza wywiad z 27-letnim przedsiębiorcom i ofiarodawcom uczelni Anastasii- Christianem Greyem. Dziewczyna jest zafascynowana mężczyzną, a kiedy zjawiając się w jej pracy, proponuje kolejne spotkanie, ta jest przeszczęśliwa, jednak szybko okazuje się, że zniewalająco przystojny miliarder ma swoje mroczniejsze oblicze: Jest pochłonięty pragnieniem kontrolowania wszystkiego i wszystkich, a ich znajomość chce kontynuować na własnych, dość zaskakujących dla dziewczyny warunkach i powoli, krok po kroku wprowadza ją w swój świat, w świat BDSM, a dziewczyna musi podjąć decyzję, czy chce tak żyć.
Autorka "Pięćdziesięciu twarzy Greya" nigdy nie kryła swojej inspiracji "Zmierzchem"- Stephenie Meyer i od pierwszych stron widać tę fascynację. Główni bohaterowie są niemal dokładnym odzwierciedleniem Belli i Edwarda.
Anastasia- młoda dziewczyna, uwielbiająca klasyczną literaturę angielską, jest kompletnie niezdarna i sama jeszcze nie odkryła swojej kobiecości- istna Bella Swan.
Jeśli zaś chodzi o Christiana, jest niezwykle tajemniczym, majętnym i przystojnym mężczyzną, wzbudzającym zachwyt płci przeciwnej, a przy tym wbrew pozorom niesamowitym dżentelmenem-niczym Edward Cullen. Może z tym małym wyjątkiem, że Grey nie jest wampirem;) Pierwsza rzecz, jaka od pierwszych stron rzuca się w oczy to język. Autorka pisze bardzo prosto, chwilami aż za prosto, ponadto używa czasu teraźniejszego, co jest raczej rzadko spotykane (przynajmniej ja zazwyczaj spotykam się w powieściach z zastosowaniem czasu przeszłego).
Początek książki mnie rozbawił. Bohaterowie wydawali mi się tak oderwani od rzeczywistości, że aż zabawni, dopiero później zdałam sobie sprawę, że oni zachowują się tak przez całą książkę, jednak przez większą część całkiem nieźle się bawiłam, choć chyba niekoniecznie tak, jak życzyłabym sobie tego autorka, gdyż dla mnie była to raczej przygoda czytelnicza pod hasłem: "Tak głupie, że aż śmieszne".
Anastasia zachowuje się jak nastolatka, którą kieruje burza hormonów, więc gdy uświadomiłam sobie, że ona jest w moim wieku pomyślałam tylko "O matko!" Kilka razy naprawdę miałam ochotę potrząsnąć tą dziewczyną, bo w gruncie rzeczy, ona nie jest głupia: wrażliwa, inteligentna, błyskotliwa i bardzo uczuciowa jednak sprawia wrażenie wyjątkowo zagubionej. Skomplikowana relacja, w którą się wplątała, jest ponad jej siły, a apodyktyczny charakter Christiana tylko pogłębia jej niepewność.
Przez pierwsze 100 stron nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to taka bajeczka dla 13-latek o wzajemnym przyciąganiu i motylach w brzuchu, jednak później przeraził mnie fakt, że po tę książkę bardzo chętnie sięgają gimnazjaliści (czy raczej gimnazjalistki).
Sama chwilami siedziałam z szeroko otwartymi ustami i nie mogłam wyjść z szoku. I nie mam na myśli opisów zbliżeń bohaterów, a raczej całą relację między nimi.
Najbardziej zirytował mnie fragment, kiedy autorka zwala winę za naiwność Anastasii na książki! Tak, tak, dobrze widzicie. Bo gdyby Anastasia nie czytała tylu romantycznych historii, to nie miałaby tak wypaczonego wyobrażenia na temat miłości i zainteresowałaby się zwyczajnym mężczyzną, a nie dziwacznym Christianem Greyem. Powiem wam, że gdy o tym czytałam, pierwszy raz w życiu miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno:) Ale jest też pozytywny aspekt tej książki, a jest nim zakończenie. Czytając "Pięćdziesiąt twarzy Greya" nie miałam zamiaru sięgać po kolejną część, ale zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło (i to pozytywnie!) i sprawiło, że chcę przekonać się jak autorka zamierza to dalej rozegrać.
Kiedy na swojej stronie na Facebook'u poprosiłam o opinie na temat tej pozycji, jedna z dziewczyn napisała, że z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" jest jak z Disco Polo, że niby nikt nie lubi a każdy zna. I chyba właśnie tak jest.
Ciągle nie mogę zrozumieć fenomenu tej książki, dlaczego tak chętnie sięgają po nią kobiety na całym świecie? Od nastolatki do 50-cio latki? Miałam nadzieję, że przeczytanie jej pozwoli mi to zrozumieć, niestety tak się nie stało.
Cóż... coś w tej książce jest, choć nie mam pojęcia co, ale jeśli te miliony kobiet mają przeczytać "Pięćdziesiąt twarzy Greya", albo nie przeczytać nic, to zdecydowanie wolę by sięgnęły po Greya.
Swoją drogą to zadziwiające, że E. L. James udało się zdziałać to, co nie udało się tysiącom kampanii społecznościowych- nakłoniła do czytania osoby, które praktycznie nie czytają w ogóle. I za to należą jej się wielkie brawa.
Jednak nie polecam tej książki osobom pruderyjnym:)
TEn sam temat przewodni - szara myszka i bogaty, nieziemsko przystojny facet. Konflikt - jak być z kimś z kim być się nie da, ile można zrobić dla kogoś kto jest idealny ale ma jedną wadę, która przekreśla wszystko. Edward był wampirem, który chetnie zjadłby Belle, a Grey po prostu lubi spuścic Anastazji porządne manto ;) Ot i cała historia.
Dla wyrobienia własnego zdania polecam każdemu w wieku +18 :)